Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/deditus.ten-lubic.swiebodzin.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server933059/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 17
Siedział, popijając piwo i wyglądając tak samo jak przedtem Mary,

każdy jej ruch, każdy przebiegający ją dreszcz, a potem to jej usta

Siedział, popijając piwo i wyglądając tak samo jak przedtem Mary,

i w dwóch mniejszych. Poza tym był salonik i dużo
- Zaczynam, kiedy mam ochotę! -Zatrzymał się
262
53
Na tym poprzestał, a Jesse to uszanował i nie
Dane'a rzadko cokolwiek zdradzał. Teraz jednak
Boże, co ja mam zrobić?
zgromadzi dość dowodów przeciwko mężowi, uzyska
jego widziano z nią, zanim zniknęła.
stronę, zajęty własnymi sprawami i nie zwracał na nią najmniejszej uwagi.
Transylwanii.
- Nie oskarżasz? To dlaczego chcesz na mnie
ją w objęciach. Nie powinna mieć czegoś, co złagodziłoby
- Co takiego?

- Pieprzcie się - mruknęła Amanda i wycelowała pistolet w głowę Caitlyn. - Nie tak to zaplanowałam, Caitie-Did, ale to musi mi wystarczyć. Hannah przetoczyła się z piskiem w stronę Amandy, plamiąc krwią brezent. Caitlyn chwyciła nożyczki i rzuciła się na siostrę. Niezdarnie. Nieudolnie. Amanda potknęła się, przewróciła na Hannah, a Caitlyn na nią. Wystrzelił pistolet. Ogłuszający huk wstrząsnął całym pokojem. Caitlyn poczuła ostry ból w brzuchu. Z całej siły pchnęła nożyczki głęboko w szyję Amandy i przetoczyła się na bok. Trysnęła fontanna krwi, rozległ się przeraźliwy krzyk Amandy. Drzwi runęły i do pokoju wpadli policjanci. Caitlyn z trudem łapała powietrze, wiła się z bólu. Hannah, Boże, proszę, nie pozwól jej umrzeć! Policjanci wycelowali pistolety w Caitlyn. Ogarnęła ją ciemność, kojąca ciemność, jak balsam na brzuch rozrywany bólem. - Wezwijcie karetkę - krzyknął ktoś. Głos brzmiał znajomo. Reed. Tak, detektyw Pierce Reed. - Już jedzie - odezwała się kobieta. - Potrzebujemy lekarza! Jezu, one wszystkie wykrwawią się na śmierć! Głosy dobiegały z oddali, powoli traciła przytomność. Przed oczami jak w kalejdoskopie migały jej obrazy. Kelly jako dziecko, śmiejąca się, drocząca się z nią, biegnąca w słońcu, potem eksplozja, wybuch ognia i światło rozjaśniające noc... Griffin zwierzający się w lesie ze swoich sekretów... Babcia z zimnymi oczami i jeszcze zimniejszym dotykiem... Leżący w lesie i krwawiący Charles, który już nigdy więcej nie przyjdzie w nocy do jej pokoju i Jamie, słodka Jamie latem na plaży... a potem Adam. Przystojny. Silny. Cierpliwy. Z zagadkowym uśmiechem... mądrymi oczami... Ścisnęło ją w gardle. Wyobraziła sobie, co powiedziałaby Adamowi, gdyby tylko dano jej szansę jeszcze z nim porozmawiać. Proszę... Adamie... przepraszam, że nie byłam silniejsza. Rozdział 34 Adam chodził nerwowo po wykładzinie w pustej szpitalnej poczekalni, między usychającą palmą a oknem wychodzącym na parking. Od strzelaniny minęło dwanaście godzin. Caitlyn przeżyła. Usunięcie kuli z brzucha wymagało skomplikowanej operacji, zabieg trwał cztery godziny. Amanda nie żyła. I dobrze, pomyślał ze złością Adam. Amanda Montgomery zamordowała i torturowała tylu ludzi. Życie Hannah wisiało na włosku, transfuzje niewiele pomagały. Pomodlił się za nią i za Caitlyn. Martwił się o Caitlyn. Była taka delikatna, wrażliwa. Jak ona to wszystko zniesie? Zabiła siostrę. Jak sobie z tym poradzi? I ze świadomością, że jej własna siostra wymordowała prawie całą rodzinę, również małą Jamie? Jak zareaguje, gdy dowie się, że cierpi na dysocjacyjne zaburzenie tożsamości i prawdopodobnie również na schizofrenię? Podrapał się w brodę, poczuł dwudniowy zarost.

– No właśnie.
– Kto mówi?
Spojrzał na nią, jakby znowu się z nim drażniła. I trudno mu się dziwić.
nie pamiętał.
Rozdział 15
samochody, pilnowali ruchu, kierowali nim.
morderstwie.
Zza kierownicy obserwował nielicznych przechodniów. Dzieciaki śmigały na
– Na razie niczego.
– Co za durnie kupują te bzdury związane z wudu?
włamał i wszystko wyniósł, więc zajrzała.
Kobieta w obcisłych dżinsach doszła do stanowiska obsługi. Wyłączyła telefon.
Kroki. Szybkie, gniewne.
budynkiem, z którego wyszła grupa dzieciaków, a on mówił wszystko, pominął tylko jeden
– Wiesz co? Powinieneś sobie odpuścić.

©2019 deditus.ten-lubic.swiebodzin.pl - Split Template by One Page Love