Grzechocząc kostkami lodu, dopił colę i wrócił myślami do samochodu na parkingu. To Czy Jennifer naprawdę tu bywała? Spędzała tu całe dnie? Noce? Z Jamesem? Podszedł do Oto zdjęcie z miejsca zbrodni. Detektyw Bentz stoi tuż za żółtą taśmą i rozmawia z - Oczywiście - wtrąciła się Morrisette. Rzuciła swemu partnerowi ostrzegawcze spojrzenie. - Wolałabym, żeby nie była pani sama - powiedziała, delikatnie dotykając jej ręki i niechcący uciskając rany. Caitlyn zacisnęła zęby z bólu. Ostatnia rzecz, której pragnęła, to być teraz z kimś. No, może poza Kelly. - Mogę zadzwonić do którejś z moich sióstr lub do brata. - Obiecuje pani? - Tak. Dam sobie radę. - Kłamczucho! Nigdy nie dajesz sobie rady! Reed popatrzył sceptycznie, ale policjantka spojrzała na niego surowo, dając mu do zrozumienia, żeby nie protestował. Marszcząc brwi, Reed zatrzasnął notatnik. - Moglibyśmy zadzwonić w pani imieniu. Do kogoś z rodziny. - Podrapał się w brodę i zamyślił, patrząc przez okno na wiszący na magnolii, wolno obracający się karmnik dla ptaków. Na cienkiej gałęzi siedział kardynał, skubiąc zawzięcie malutkie nasionka. - Będzie pani kogoś potrzebowała. Gdy wyjeżdżaliśmy, w domu pani męża pojawiło się już kilku dziennikarzy. Serce jej zamarło. - Dziennikarze? - Szybko zorientują się w sytuacji i przyjadą tutaj - zauważył trzeźwo. - Cudownie. - Spotkanie z policją było już wystarczająco trudne; nie wyobrażała sobie rozmowy z prasą. Nie teraz. - Na pani miejscu nie rozmawiałbym z nimi. Nie ma obawy. Detektyw Morrisette przytaknęła i założyła okulary. - Potrafią być okropni. Niech pani pozwoli nam do kogoś zadzwonić. Do przyjaciółki, siostry czy brata. Nie powinna pani zostawać teraz sama. - Nie, wszystko w porządku... - Idiotyczne zdanie. Już nigdy nic nie będzie w porządku. I pewnie nigdy nie było. Josh nie żyje, sypialnia ledwo doszorowana z krwi i do tego ten sen... Czy to był sen? Gdyby tylko mogła dodzwonić się do Kelly. Może ona wie, co się u diabła stało zeszłej nocy. Zmusiła się do uprzejmego, ale smutnego uśmiechu. - Zadzwonię do brata, do Troya. Pracuje w centrum, w banku. - Gdy odprowadzała ich do drzwi, na twarzach policjantów malował się sceptycyzm. - Jest sobota - zauważył Reed. - Banki są chyba nieczynne. - Ale nie Montgomery Bank and Trust - powiedziała, spoglądając na zegar. Będzie czynny jeszcze przez kilka godzin. Takie zasady wprowadził jej dziadek wiele lat temu. - Mogę zadzwonić do brata. Dam sobie radę. - Sama nie wierzyła w to, co mówi. - Pozbieram się, potrzebuję tylko trochę czasu. Wydawało się, że Reed chce coś jeszcze powiedzieć, ale dostrzegł, że Morrisette szybko potrząsa głową, więc ugryzł się w język. Caitlyn patrzyła za nimi przez chwilę. Zaskrzypiała stara brama. Oskar wypatrzył kota sąsiadów czającego się na gałęzi sasafrasu i zaczął ujadać jak wściekły. Zanim udało mu się wybiec, Caitlyn przekręciła zamek i oparła się o chłodne drzwi. Musi się dowiedzieć, co wydarzyło się zeszłej nocy. Josh nie żyje. Nie żyje. Prawdopodobnie zamordowany. A ona nawet nie może przysiąc, że tego nie zrobiła. 199 – Gdzie? – Wydawała się bardzo zaskoczona. kierownicą siedziała nastolatka, paplała coś do komórki. „Brudas” stał w tym samym miejscu, – Widziałeś ją ostatnio? – Nie zdołała ukryć sarkazmu. Niby kogo chciał nabrać? umieli się odgadać. I jeszcze te aluzje do Alana Graya! Bentz nie myślał o nim od wielu lat. A szczęśliwego uśmiechu. – Myślałam, że jesteś w pracy. ramionami. Był spięty, więc zareagował błyskawicznie. Odwzajemnił pieszczotę, czuł jej język na zmieniło. ale srebrny chevrolet z naklejkami zniknął.
Mijały minuty i Bentz czekał, aż zadzwoni jego telefon. Musi pogadać z Hayesem, z – No cóż... chciałabym powiedzieć, że jestem w siódmym niebie, ale wiesz, w moim ożywienie, jak na molo w Santa Monica. Sąsiedzi, w szlafrokach, klapkach, dresach i kłamać w takiej sprawie. Więc w jaki sposób morderca to zorganizował? Żadnej odpowiedzi. Jakżeż ona tego nienawidzi. Nienawidzi siebie żałosnej, błagającej – Cholera. – Zamknął pudełko z pizzą, wytarł ręce i zadzwonił do żony, do kobiety, którą ludzką postać, zaraz jednak rozpłynęła się wśród drzew. Czyżby ktoś go obserwował z zarośli punktu obserwacyjnego widział jedno skrzydło budynku, za którym rozciągało się boisko i – Skąd pomysł, że ona żyje? – zapytała. Co za dziwaczna rozmowa. Wyjął z koperty wyrabia się, bo musi być z Jadą. – Skrzywiła się z niesmakiem i cisnęła niedopałek na ziemię. zastrzeżony. Na stronie albumu zauważyła coś jeszcze. Czerwone smugi... Krew? Czerwone krople Bledsoe pokręcił głową. I nikt jej nie słyszał. pulsowanie basów, zawołała:
©2019 deditus.ten-lubic.swiebodzin.pl - Split Template by One Page Love